środa, 19 września 2012


Czasem wychodzę. Smętnym spojrzeniem wpatrzonym przed siebie obserwuję otaczającą mnie rzeczywistość. Patrzę na twarze ludzi, których mijam lub którzy mijają mnie. Wyglądają różnie. Ci którzy przemierzają tą drogę z kimś wydają się szczęśliwi. Coś mówią, uśmiechają się delikatnie lub wręcz promiennie. Potykają się raz po raz o wystające z chodnika nierówności i tylko chwilami klną pod nosem, ja chodnik może być tak złośliwy. Mimo wszystko jednak wydają się być szczęśliwi. Ile w tym prawdy, a ile wyrachowania przed towarzyszem to już tylko ich sprawa. Są i tacy, którzy gapią się bez celu pędząc gdzieś samotnie i nie wiedzieć czemu nawet nie silą się na pogodny wyraz twarzy. Kiedyś mnie to zastanawiało. Przemierzałem ulice mojego miasta w reguły w pojedynkę, ale uśmiechałem się sam do siebie i otaczającego mnie świata. Czasem patrzyli na mnie jak na wariata – co niby go tak cieszy? Cholera wie o czym wtedy myślałem. Już tego nie pamiętam.  Teraz bowiem rozumiem doskonale te osoby, które kiedyś patrzyły na mnie i z dezaprobatą zawieszały wzrok na uśmiechniętym młodym człowieku. Teraz wiem, że to zazdrość, że oni nie mają powodu do uśmiechu. Brakuje mi tego. Brakuje mi optymizmu, który kiedyś wypełniał mnie po brzegi. Który napędzał do działania i sprawiał, że wszystko wydawało się takie proste. Kiedy ostatnio patrzę w lustro widzę kłębek nerwów, który w swoim poplątaniu już dawno się pogubił. Brakuje pomysłów i tego co kiedyś kierowało moim postępowaniem. Wszystko mnie przytłacza i nie pozwala racjonalnie myśleć. Najmniejsza pierdoła wyprowadza z równowagi i nie pozwala skupić się na tym co ważne. Pytanie tylko co tak naprawdę jest ważne w moim życiu. Jeszcze całkiem niedawno myślałem, że chodzi o mnie. Że to ja powinienem być dla siebie najważniejszy. I to chyba dobry tok rozumowania. Szkoda tylko, że cały czas o tym zapominam. Kilka dni temu skończyłem trzydzieści lat. Powinien być jakiś przełom. Czy coś zmieniło? Nie. Wręcz przeciwnie. Wszystko jest dokładnie takie samo. Ta sama nuda i pustka, które rozwalają mnie od środka. Nie radzę sobie z samym sobą. Tak najzwyczajniej w świecie mam ochotę się poddać. Przestać zastanawiać się nad tym co może być, tylko zaakceptować fakt jak nudnym i pustym jestem człowiekiem. Chyba wtedy byłoby mi łatwiej. To trudne ale odnoszę wrażenie, że zmierzam dokładnie w tym kierunku i to już tylko kwestia czasu. Teraz to ja gapię się na te wszystkie uśmiechnięte postaci, które mijam na swej drodze – co czuję? Cholerną zazdrość, że ja już tak nie potrafię.   

poniedziałek, 3 września 2012


Kolejna wyrwana kartka z kalendarza. Mamy nowy dzień i tydzień. Poniekąd również nowy etap mojego życia. Znowu sam. Twarzowy portal zapytał mnie o status związku – cóż mogłem wybrać. Nie znoszę poniedziałku. Dzisiejszy jest wyjątkowo brutalny, bo za oknem chujnia jakich niewiele. Aura idealna do przykrycia się po uszy ciepłą kołdrą. Lubię takie dni gdy jestem w domu. Kubek kakao, ciepłe łóżko i książka do poczytania. Marzy mi się dzisiaj taki dzień. Mam ochotę zatopić się w nieznanym mi świecie kreowanym przez wytrawnego pisarza i oddalić najdalej jak się da od tego co zewsząd mnie otacza. Póki co pozostaje tylko szybka kawa (tyle, że gorąca) wypita w pośpiechu między kolejnymi kęsami sobotniego chleba i wypad do miejsca, w którym od dłuższego już czasu nie chcę być.  Zbiera mnie ostatnio na podsumowania swojego życia. Może to wynik zbliżającej się zmiany cyfry z przodu w moim wieku. Próbuję przeanalizować nieco to co do tej pory się wydarzyło. Zastanawiam się czy gdybym mógł zmieniłbym cokolwiek? Czy gdybym miał taką szansę zrobiłbym coś zupełnie inaczej? Pewnie nie. Jakby nie patrzeć decyzje podejmowane jakiś czas temu mimo, że wciąż dają po dupie i w jakimś stopniu warunkują to jaki jestem, mimo wszystko podejmowałem ja i zapewne teraz podjąłbym podobne. Jestem już na tym etapie swojej podróży, że nie chcę zmieniać tego co było. Teraz chciałbym zmienić się sam, tak abym gdy minie kolejna dekada mógł spokojnie spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie – dokładnie tak miało być. Wiem, że tego co było już nie zmienię. Wiem, że nie ma co roztrząsać tego co już dawno jest historią.  To tylko strata czasu a tego właśnie bardzo mi brakuje. Wczorajszy dzień dał mi nieco do myślenia. Po ciężkim i wyjątkowo długim piątku, nadeszła równie ciężka sobota spędzona w pracy. Niedziela stałą się więc jedynym dniem, który mogłem poświęcić na zapowiadaną wcześniej refleksję. Skończyło się na niczym. Powód bardzo prozaiczny – nie starczyło na nią czasu. Właśnie dlatego skłaniam się do myślenia. Na nic nie starcza mi czasu. Pomyśleć, że za parę tygodni będzie go jeszcze mniej. Nie chcę tak dalej. Nie chcę aby moim życiem kierowała tylko praca i obowiązki domowe. Nie chcę już dłużej żyć tylko tym co muszę robić każdego dnia. Chcę mieć choć chwilę tylko dla siebie. Chcę móc spokojnie usiąść i zastanowić się nad tym co dalej. Chcę jak niczego innego mieć możliwość zrobienia sobie wolnego dnia od wszystkiego. Od pracy, domu, wszystkich problemów. Chcę obudzić się rano i gapić w sufit, włączyć telewizor i oglądać durne programy w telewizji. Chcę wziąć słoik nutelli i zjeść go całego popijając czymś równie słodkim i kalorycznym.   Chcę móc pozwolić sobie na najzwyklejsze w świecie opierdalanie się, bez wyrzutów sumienia, że straciłem kolejny dzień, który przecież mogłem wykorzystać lepiej. Ponad wszystko chcę jednak odpocząć. Po prostu odpocząć.

Dzisiaj zostawiam Was w świecie marzeń.   Gdzieś daleko gdzie to wszystko co mnie otacza nie ma najmniejszego znaczenia. Odliczam już dni kiedy będę mógł znowu wejść w cudowny (przynajmniej dla mnie) świat jakim jest Śródziemie. Czekam z utęsknieniem na premierę Hobbita. Jeszcze tylko parę miesięcy. Póki co wyciągnąłem zakurzoną dość mocno książkę, którą bardzo dawno temu miałem przyjemność przeczytać. Wracam do świata w którym uwielbiam przebywać. Do świata, w którym mimo, że za każdym rogiem czai się zło, to jednak czuję się bezpieczniej niż w świecie, w którym przyszło mi naprawdę żyć.

Trzymajcie się ciepło