I co mam napisać? Może najlepiej
nic.
Niedzielny dół stał się już swego
rodzaju tradycją. Atakuje mnie każdego tygodnia i rozwala wewnętrznie, aż do
piątku. Wiem doskonale co jest jego powodem, ale jak walczyć z czymś czego
zmienić nie można. Przynajmniej na razie. To „na razie” ciągnie się już latami, a ja
zamiast walczyć coraz bardziej oswajam się z myślą, że tak ma wyglądać całe
moje życie. Jestem do niczego, czas najwyższy to przyznać. Wyrywam kolejne
kartki z kalendarza i zaczyna mnie przerażać fakt, że coraz mniej czasu
pozostało mi na bycie szczęśliwym. A może szczęście nie jest mi pisane? Może to
jakiś cholerny mcbealizm uniemożliwiający jego osiągnięcie? Może tak po prostu
ma być? Zwariuję pewnego dnia.
Chciałbym gdzieś uciec. Zniknąć
choć na chwilę. Gdzieś gdzie nie musiałbym martwić się o jutro. Gdzie nie
byłoby tego cholernego strachu przed tym co przyniesie kolejny dzień. Gdzie
mógłbym być po prostu sobą. Gdzie nie dźwigałbym na barkach odpowiedzialności
za wszystko co się dzieje. Gdzieś gdzie mógłbym godzinami gapić się w gwiazdy
bez wyrzutów sumienia, że marnuję tylko czas. Gdzieś gdzie obok mnie byłby
ktoś, kto przytuliłby mnie bardzo mocno i powiedział, że będzie ok. Chcę uciec.
Uciec gdzieś daleko. Zostawić za sobą wszystko co minęło i móc spojrzeć z
nadzieją na to co dopiero przede mną. Chcę uciec.
Tu i teraz jest do dupy.
Rozmawiałem z nim wczoraj. Długo
gadaliśmy. Gdy zasypiałem za oknami wstawał nowy dzień. Przykre jest to, że
odnoszę wrażenie, jakbym tak naprawdę nic nie powiedział. Miało być fajnie. Miało
… bo wyszło jak zwykle. Zawiodłem. Kolejny raz. Żadna nowość, mam w tym spore
doświadczenie. Szkoda. Chyba za bardzo mi zależało. Sam nie wiem dlaczego.
Chyba po prostu czuję się cholernie samotny i potrzebuję chociaż namiastki
drugiego człowieka. Mieć do kogo się odezwać i poczuć, że ten ktoś słucha
dlatego, że chce a nie dlatego, że wypada. Było minęło. Zobaczymy co będzie dalej.
Cokolwiek to będzie po prostu to zaakceptuję, bo o niego nie sposób walczyć.
Przynajmniej ja nie powinienem i nie będę, z tylko mi znanych powodów.
Chyba lepiej by było gdybym
pozostał na samym początku i faktycznie nic nie pisał.
gdzie jest formularz zgłoszeniowy na stanowisko namiastki? chętnie go wypełnię...
OdpowiedzUsuńFormularza nie ma, ale wystarczy się po prostu odezwać. Dane kontaktowe wysłałem.
OdpowiedzUsuńŚwietnie,że jednak napisałeś.Na dół jest sposób dość prosty, choć wymagający, bo wymaga zakopywania.Ta czynność nie jest aż tak trudna, jak powszechnie sądzi się.Wystarczy trochę pomachać.Myślami kilkoma , jak TY,odczuciami i uczuciami- a dół pomniejsza się ze wstydu i czasem nawet-acz wyjątkowo- sam zanika.Serdecznie pozdrawiam.
UsuńZacznę podobnie... I co ja mam Tobie napisać?
OdpowiedzUsuńże będzie lepiej, że wszystko się ułoży i że życie jest piękne? Sam dla siebie w to nie wierzę... choć Tobie tego życę. Napiszę tylko tyle, że musisz wierzyć w siebie bo nikt Cię bardziej nie będzie kochał niż Ty sam. Pielęgnuj siebie, żyj dla siebie a z czasem dla innych. To też oklepane. Ehhh
Najlepiej usiądź koło mnie, mam dużo wolnego miejsca na ławce. Razem pomilczymy. Stąd bliżej do gwiazd.