Jak to jest, że wystarczy krótka
chwila aby zmienić wszystko. Siedzę właśnie przed komputerem. Tuż obok stoi
kubek gorącej kawy, a z głośników sączą się Nieprzyzwoite Piosenki Lipnickiej &
Portera. Za oknem raz po raz kolejne krople spadają jak szalone i uderzają o mokry
beton a ja w głowie mam chwile, które przeżywałem niespełna dziewięć lat temu.
Pamiętam jakby to było wczoraj. Jak siedziałem w tym samym niemal miejscu i
ostatkiem sił, z oczami podpartymi na zapałkach czytałem nieoficjalne
tłumaczenia Harrego Pottera i Zakonu Feniksa. Wiem, że to głupie, bo jakby nie
patrzeć nawet wtedy byłem nieco za stary na tego typu bajki, ale co poradzę że
lubię. Ostatnio przypominają mi się chwilę gdy byłem szczęśliwy. Gdy tak
naprawdę moje problemy (mimo, że wtedy wydawały się nie do ogarnięcia) były
błahostką. Gdy budziłem się pełen zapału do zdobywania świata i odkrywania tego
co jeszcze nie odkryte. Wtedy wszystko wydawało się możliwe. Wtedy każdy dzień
był wyzwaniem, które podejmowałem z uśmiechem na twarzy i zdobywałem to co
akurat było do zdobycia. Wtedy po prostu było inaczej. To czasy kiedy nic nie
ograniczało moich marzeń. To chwile gdy byłem pewien, że jestem skazany na sukces,
a jego osiągnięcie to tylko kwestia czasu. Co teraz się zmieniło? Chyba
wszystko. Może tylko sceneria wciąż ta sama. Niby dalej mogę bardzo dużo. Niby
moja metryka pozwala na wywrócenie życia do góry nogami. Pytanie tylko jak
zebrać w sobie siły, aby zmienić cokolwiek. Jak pozwolić sobie na ten krok,
który wywyła lawinę zdarzeń, które mogą doprowadzić mnie do celu. I pytanie
jaki cel obrać, aby za kolejne dziesięć lat nie znaleźć się w punkcie wyjścia i
kolejny raz zastanawiać się co robić dalej? Znowu pojawiają się pytanie, na
które nie znam odpowiedzi. Są jednaki i takie, co do których odpowiedź pojawia
się niemal automatycznie. Gdy spoglądam w przeszłość z reguły wydaje mi się, że
spierdoliłem wszystko co mogłem. Zawiodłem wielu ludzi. W największym stopniu
zaś siebie. Plany, które kiedyś miałem bardzo szybko zostały zweryfikowane i w
dużym stopniu nawet nie znalazły się w początkowej fazie realizacji. Nie tak to
miało wyglądać. Gdyby jednak ktoś zapytał mnie czy chciałbym cofnąć czas i
wrócić do tego momentu gdy mogłem jeszcze wszystko, to musiałbym mocno się
zastanowić. Jeszcze kilka tygodni temu zapewne bez zastanowienia bym się
zdecydował i po prostu to zrobił. Dzisiaj jednak jest inaczej. Dzisiaj miałbym
już wątpliwości. O tym jednak innym razem bo czas na wspomnienia właśnie się
wyczerpał …
życie się zmienia, ale przede wszystkim zmieniamy się my oraz nasza mentalność... daleko mi także do ideałów przeszłości. jednak... nie cofnąłbym czasu. cieszę się punktem historii, w jakim utkwiłem. a im bardziej o tym myślę, tym mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że wszystkie złe życiowe decyzje doprowadziły mnie do obecnego miejsca. nie ma, co płakać nad rozlanym mlekiem... wierzę, że osiągniesz jeszcze wiele pięknych sukcesów - mniejszych i większych... powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńPS i dziękuję za chwilę refleksji...
Co ja bym zrobil bez Ciebie? :-)
Usuńżyłbyś dalej... i przekonywał się o własnej wartości sam... a tak inni pomagają ją dostrzec! wielkie rzeczy, jakie w życiu osiągamy, wcale nie muszą być spektakularne niczym fajerwerki... :)
Usuńoj ja tam wciąż jestem bliski ideałom przeszłości hahaha przepraszam za głupi wtręt ale tak mi coś odwaliło :*
UsuńKrzyś... Kto chce znajdzie sposób, a kto nie chce wymówkę...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z vermis'em, gdyby nie sytuacje i koleje losu jakie do tej pory miały miejsce, nie byłbyś [nie bylibyśmy wszyscy] w tym miejscu w którym właśnie jesteśmy ;)
OdpowiedzUsuń