Dawno mnie nie było. Jakoś nie było okazji, może też czasu a przede
wszystkim nie było o czym pisać. Pożegnałem kolejnego dyrektora, w miejsce dwojga
poprzednim pojawił się jeden – nowy. Niby przejebane, ale postanowiłem się tym nie
przejmować. Wiele się nie zmieniło od mojego poprzedniego wpisu. Wciąż brak mi
sił na cokolwiek i wciąż perspektywa urlopu jest zbyt odległa żeby zaprzątać
sobie nią głowę. To nic, że padam na pysk, jakoś przeżyję. Między czasie było
kilka cichych dni z P. (okropne), ale dzięki najwyższemu wszystko wróciło do
normy. Wciąż szukam odrobiny sensu w tym co się dzieje, niestety nadal
bezskutecznie. Trwam po prostu i zastanawiam się ile tak jeszcze można. Za
oknem jakoś tak nie wyjściowo. Zimno, pada i jakieś trąby powietrzne ponoć
nawiedzają okolice. W takich warunkach nic tylko złapać doła. No i w zasadzie
złapałem. Jakiś taki bezsens mnie ogarnia. Potem będzie etap wkurwa, a na
koniec będę roztrząsał wszystkie życiowe porażki, żeby udowodnić sobie jak
niewiele jestem wart. Wiem, że nie jestem normalny – nie trzeba mi tego
tłumaczyć. To już chyba ten moment mojego życia kiedy należy zgłosić się do
specjalisty. Zastanawiam się tylko czy przechodzić etap psychologa czy od razu zapukać
do drzwi z napisem psychiatra? Wolałbym mimo wszystko nie pozbawiać tego
pierwszego sensu do życia bo wielce prawdopodobnym jest, że sam sobie ze mną
nie poradzi. Od zawsze radzę sobie sam. Nawet w chwilach gdy jest obok ktoś kto
bez mrugnięcia okiem zrobiły dla mnie wszystko, to i tak zamykam się w sobie i
wmawiam, że i tym razem poradzę sobie w pojedynkę. No nic, zobaczymy – daję sobie
czas do końca tygodnia, a potem dam pewnie komuś zarobić. Trzymajcie się
ciepło.
Jakbym czytał samego siebie...
OdpowiedzUsuńhm. doskonale rozumiem Twój opór przed tym, żeby ,,dać komuś zarobić", ale w stanie takiego głębokiego zmęczenia i ogólnego poczucia bezsensu zachodzi obawa, że człowiek zacznie działać destrukcyjnie na własne życie, relacje itp. przerabiałam to na sobie i wiem, że w którymś momencie potrzebna jest pomoc z zewnątrz. ale do wszystkiego trzeba samemu dojrzeć ;-)
OdpowiedzUsuńJa niestety dzialam destrukcyjnie na samego siebie od dawna. To co teraz sie ze mna dzieje jest w duzym stopniu wynikiem wlasnie tego. Dzieki za wsparcie. Milo ze pamietasz o mnie.
Usuńpamiętam, bo w tym co piszesz jesteś prawdziwy, a nic mnie tak nie drażni w ludziach, jak rozdmuchane emocje, aktorstwo i histeria.
Usuńjeśli działasz destrukcyjnie, to ,,daj zarobić" i tyle. po co to przedłużać? wielka by była szkoda, gdybyś zniszczył coś wartościowego, na czym Ci zależy i co Ci daje motywację do podnoszenia się.
dobrej nocy :)
Ja mam za to odwrotnie - kiedy pada mam dobry humor. I zgadzam się z Kattą
OdpowiedzUsuńNo nawet nie mowcie ze na tym swiecie jest wiecej takich popraprancow jak ja. Zaczynam sie bac wychodzic z donu.
OdpowiedzUsuńdokładne myśli mnie samego sprzed trzech miesięcy z hakiem... mój stan ducha. było bardzo źle... postanowiłem działać.
OdpowiedzUsuńja zacząłem od drugiego etapu - polecam szczerze... przy okazji skierował mnie na pogaduszki do psychologa. obie wizyty były nader udane. funkcjonuję inaczej od kilku miechów. Kris, naprawdę warto! nie ma co czekać i dalej się niszczyć...
i przestań szukać sensu - większość spraw go nie ma. trzeba zaakceptować codzienność taką, jaka jest! wiem... łatwo się mówi, ale jest to możliwe. ściskam i trzymam kciuki, byś dołączył do mnie po tej drugiej stronie życia...
Może nie od razu "popaprańców", lecz ludzi o specyficznych potrzebach i nieco innych poglądach na świat niż reszta chodzących i człapiących po ziemi.
OdpowiedzUsuńVrmisie - wszystko ma swój sens i swoją kolej. Idea ideą i nie wolno z niej rezygnować.
A i zgadzam się z Navrotzkym w poglądach na pogodę :)
OdpowiedzUsuńmożesz i mnie zapisać przy okazji na wizytę ;] przydałaby się.
OdpowiedzUsuń