poniedziałek, 27 sierpnia 2012


Dawno mnie nie było.  Jakoś nie było okazji, może też czasu a przede wszystkim nie było o czym pisać. Pożegnałem kolejnego dyrektora, w miejsce dwojga poprzednim pojawił się jeden – nowy. Niby przejebane, ale postanowiłem się tym nie przejmować. Wiele się nie zmieniło od mojego poprzedniego wpisu. Wciąż brak mi sił na cokolwiek i wciąż perspektywa urlopu jest zbyt odległa żeby zaprzątać sobie nią głowę. To nic, że padam na pysk, jakoś przeżyję. Między czasie było kilka cichych dni z P. (okropne), ale dzięki najwyższemu wszystko wróciło do normy. Wciąż szukam odrobiny sensu w tym co się dzieje, niestety nadal bezskutecznie. Trwam po prostu i zastanawiam się ile tak jeszcze można. Za oknem jakoś tak nie wyjściowo. Zimno, pada i jakieś trąby powietrzne ponoć nawiedzają okolice. W takich warunkach nic tylko złapać doła. No i w zasadzie złapałem. Jakiś taki bezsens mnie ogarnia. Potem będzie etap wkurwa, a na koniec będę roztrząsał wszystkie życiowe porażki, żeby udowodnić sobie jak niewiele jestem wart. Wiem, że nie jestem normalny – nie trzeba mi tego tłumaczyć. To już chyba ten moment mojego życia kiedy należy zgłosić się do specjalisty. Zastanawiam się tylko czy przechodzić etap psychologa czy od razu zapukać do drzwi z napisem psychiatra? Wolałbym mimo wszystko nie pozbawiać tego pierwszego sensu do życia bo wielce prawdopodobnym jest, że sam sobie ze mną nie poradzi. Od zawsze radzę sobie sam. Nawet w chwilach gdy jest obok ktoś kto bez mrugnięcia okiem zrobiły dla mnie wszystko, to i tak zamykam się w sobie i wmawiam, że i tym razem poradzę sobie w pojedynkę. No nic, zobaczymy – daję sobie czas do końca tygodnia, a potem dam pewnie komuś zarobić. Trzymajcie się ciepło.

10 komentarzy:

  1. hm. doskonale rozumiem Twój opór przed tym, żeby ,,dać komuś zarobić", ale w stanie takiego głębokiego zmęczenia i ogólnego poczucia bezsensu zachodzi obawa, że człowiek zacznie działać destrukcyjnie na własne życie, relacje itp. przerabiałam to na sobie i wiem, że w którymś momencie potrzebna jest pomoc z zewnątrz. ale do wszystkiego trzeba samemu dojrzeć ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety dzialam destrukcyjnie na samego siebie od dawna. To co teraz sie ze mna dzieje jest w duzym stopniu wynikiem wlasnie tego. Dzieki za wsparcie. Milo ze pamietasz o mnie.

      Usuń
    2. pamiętam, bo w tym co piszesz jesteś prawdziwy, a nic mnie tak nie drażni w ludziach, jak rozdmuchane emocje, aktorstwo i histeria.

      jeśli działasz destrukcyjnie, to ,,daj zarobić" i tyle. po co to przedłużać? wielka by była szkoda, gdybyś zniszczył coś wartościowego, na czym Ci zależy i co Ci daje motywację do podnoszenia się.

      dobrej nocy :)

      Usuń
  2. Ja mam za to odwrotnie - kiedy pada mam dobry humor. I zgadzam się z Kattą

    OdpowiedzUsuń
  3. No nawet nie mowcie ze na tym swiecie jest wiecej takich popraprancow jak ja. Zaczynam sie bac wychodzic z donu.

    OdpowiedzUsuń
  4. dokładne myśli mnie samego sprzed trzech miesięcy z hakiem... mój stan ducha. było bardzo źle... postanowiłem działać.

    ja zacząłem od drugiego etapu - polecam szczerze... przy okazji skierował mnie na pogaduszki do psychologa. obie wizyty były nader udane. funkcjonuję inaczej od kilku miechów. Kris, naprawdę warto! nie ma co czekać i dalej się niszczyć...

    i przestań szukać sensu - większość spraw go nie ma. trzeba zaakceptować codzienność taką, jaka jest! wiem... łatwo się mówi, ale jest to możliwe. ściskam i trzymam kciuki, byś dołączył do mnie po tej drugiej stronie życia...

    OdpowiedzUsuń
  5. Może nie od razu "popaprańców", lecz ludzi o specyficznych potrzebach i nieco innych poglądach na świat niż reszta chodzących i człapiących po ziemi.

    Vrmisie - wszystko ma swój sens i swoją kolej. Idea ideą i nie wolno z niej rezygnować.

    OdpowiedzUsuń
  6. A i zgadzam się z Navrotzkym w poglądach na pogodę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. możesz i mnie zapisać przy okazji na wizytę ;] przydałaby się.

    OdpowiedzUsuń