Jestem popaprańcem. Spalam się na
własne życzenie. Albo raczej spaliłem. Czas najwyższy niczym feniks odrodzić
się z popiołów. To już ten moment, w którym czas zapoczątkować reakcję
łańcuchową zmierzającą do odnalezienia swojego ja i podążania właściwą ścieżką
swojego życia. Mam wkurwa na samego siebie, że nadal pozwalam się wykorzystywać
i ranić. Ci którzy teoretycznie powinni być wsparciem zlewają mnie z góry na
dół, a ja zamiast najzwyczajniej w świecie dać sobie z nimi spokój, nadal
czekam nie wiadomo na co i po jaką cholerę. Prawda jest bowiem taka, że już
dawno powinienem kazać niektórym wypierdalać z mojego życia. Życia, w którym
będzie o wiele lepiej gdy nie będzie ich obok. Zaczynam się zmieniać. Powoli
dociera do mnie, że nie mogę w kółko popełniać tych samych błędów. Że są ludzie,
którym nie warto dawać kolejnych szans bo i tak ich nie wykorzystają. Są i
tacy, którzy zasługują na wszystko, a do tej pory dostawali bardzo niewiele. Postanowiłem
dokonać weryfikacji, której efektem jestem ja sam. W sensie dosłownym niestety,
bo obok mnie nie ma nikogo, kto zasługiwałby na to aby być. Nie, nie jestem
ideałem – jestem popaprańcem, ale Ci którzy towarzyszą mi w życiu nawet na
kogoś takiego jak ja nie zasługują. Czas na zmiany. Takie konkretne.
Przemyślane i dające wiarę w lepsze jutro.
Trzymajcie się ciepło.
utknąłeś w martwym punkcie, taj jak ja
OdpowiedzUsuńKris,
OdpowiedzUsuńnie chciałabym się znów wymądrzać, bo sama popełniłam w życiu mnóstwo błędów i nadal popełniam, ale nauczyłam się jednego: jeśli relacja z kimś niczego nie wnosi do Twojego życia, a raczej jeśli wnosi same negatywne rzeczy, to nie warto o nią dbać. niech to umrze śmiercią naturalną, a jeśli trzeba, bo ktoś pije Twoją krew jak kleszcz, to go trzymaj na dystans. nigdy nie odczepiam kleszcza ,,z wielkim hukiem". raczej małymi kroczkami, bo nie lubię awantur ;-) zdecydowanie lepiej skierować własną energię na pielęgnowanie tego, co ma szansę zakwitnąć i zaowocować. osobiście dojrzałam już do tego, żeby nie marnować energii na bezwartościowe lub destrukcyjne relacje, bo zdałam sobie sprawę, że tej energii nie mam zbyt wiele ;-)
Niby już od dawna poznaliśmy prawdę o tym, dlaczego tak naprawdę niektórzy ludzie chcą z nami obcować, a mimo wszystko dalej trzymamy ich przy sobie… niestety zwykle tylko z przyzwyczajenia albo ze strachu przed zmianami, a nie prawdziwego przywiązania. Czasami dobrze jest zrobić małe 'czystki' w otoczeniu, ale na pewno nie na wkurwie.
OdpowiedzUsuńOchłoń zatem, drogi Krisie.
:)
Jakbym czytał siebie. Normalnie wykapany P. : )
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci wytrwałości w dążeniu do "celu".
Pozdrawiam serdecznie,
P.
Na refleksje co prawda nigdy nie jest za późno, ale czy czasem nie ma w tym przesady?
OdpowiedzUsuńCiekawe czego oczekujesz?
no to trzymam kciuki. mam nadzieję, że się nie poddasz! i jakby co - chętnie wesprę w trudnych chwilach... razem z P.! możesz na nas liczyć. :)
OdpowiedzUsuń