niedziela, 15 lipca 2012


Wróciłem do czerni. Ten kolor zdecydowanie najbardziej do mnie pasuje. Być może odzwierciedla po prostu to co we mnie, a tam zdecydowanie nie często jest kolorowo. Coraz trudniej mi o uśmiech. Coraz rzadziej cieszą drobne rzeczy. Jeszcze chwilę temu wydawało mi się, że wszystko może się zmienić. Że to taki moment, w którym nagle zapomnę o tym co było i skupię się na tym co dopiero ma być. Szkoda tylko, że to co było nie pozwala o sobie zapomnieć. Obiektywnie to krew mnie zalewa, że jestem w takim a nie innym położeniu. Że błędy, które kiedyś popełniłem wciąż warunkują moje życie. Wkurwia mnie, że wciąż nie potrafię uwolnić się od tego co było. Że nadal trudno mi uwierzyć w cokolwiek. I nadal patrząc w lustro mam ochotę wpierdolić idiocie którego widzę. Dobija mnie bezradność i brak jakiegokolwiek wpływu na to co dzieje się wokół mnie.

Tak naprawdę gdybym potrafił to pewnie ryczałbym jak dziecko. Czuję jak jakiś cholerny ból rozdziera mnie od środka. Coś czego nie sposób pojąć czy wytłumaczyć słowami. Dzieje się coś co rozwala mnie do granic możliwości. Nie umiem wytłumaczyć co to jest. Mieliście kiedyś tak, że cokolwiek byście nie zrobili było do dupy? Ja właśnie tak mam.  Budzę się i mam dość. Potem papieros, kawa, szybki prysznic, kolejny papieros, kolejna kawa i wsiadam do samochodu. Gdy zamykam drzwi do oczu po prostu cisną się łzy. Liczę do dziesięciu, oddycham głęboko, potem odpalam silnik i kolejnego papierosa. Z głośników sączy się jakaś muzyka a ja podążam w kierunku którego nienawidzę. Mijam te same domy, skręcam w te same ulice i nawet stoję zawsze na tych samych pieprzonych  światłach. Gdy dojeżdżam przyklejam sztuczny uśmiech i … i zaczynam kolejny dzień, w miejscu, którego najchętniej w ogóle bym nie oglądał. Włączam komputer, pół godziny ściągam firmową pocztę, między czasie wmawiam sobie i swoim ludziom, że to wszystko ma jakiś sens, a na koniec zasiadam w swoim gabinecie i za skurwysyna nie mogę pojąć co ja tutaj w ogóle robię. Kurwa nie mogę tak dłużej. To ponad moje siły.

Na dodatek ON. Uwielbiam go. Jest cudowny. Ale … No właśnie, zawsze jest jakieś ale. Nic dziwnego, przecież chodzi o mnie.   

7 komentarzy:

  1. Tym razem się nie poddaj i nie krzywdź siebie i jego.
    Zasługujesz by w końcu być szczęśliwy.

    OdpowiedzUsuń
  2. też tak mam czasami. ale najbardziej mnie w tych sytuacajch wkurwia to, że zawsze stanie się coś dobrego, coś co w jakiejś części zrekompensuje mi zło tej sytuacji. I wtedy się wkurwiam, bo nie mogę z czystym sumieniem się w nad sobą użalać i powiedzieć że moje życie jest rodem z jakiegoś dramatu.

    I zawsze jest lepiej, to mnie trzyma na tym świecie... Będzie dobrze bo kurwa gorzej już nie może być

    OdpowiedzUsuń
  3. "Potem papieros, kawa, szybki prysznic, kolejny papieros, kolejna kawa i wsiadam do samochodu. Gdy zamykam drzwi do oczu po prostu cisną się łzy. Liczę do dziesięciu, oddycham głęboko, potem odpalam silnik i kolejnego papierosa. Z głośników sączy się jakaś muzyka a ja podążam w kierunku którego nienawidzę. Mijam te same domy, skręcam w te same ulice..." Przez chwilę myślałem, że piszesz o mnie. Głowa do góry chłopie! Nie daj się wyrolować losowi, bo w końcu ktoś Ci sprzątnie sprzed nosa tego, który na Ciebie czeka. A potem znów będzie narzekanie, że coś zostało spieprzone. Ściśnij pośladki i walcz. Nie ma, że boli.
    Pozdrawiam i trzymam kciuki,
    P.

    OdpowiedzUsuń
  4. całe życie było jakieś ale... i przez to wiele tracimy! nie można tak... dziś się nie zastanawiam, choć wciąż w głowie te "ale" próbują mi namieszać... jednak kocham i nie zamierzam się nimi stresować... niech się życie toczy, a owe "ale" idą swoimi drogami, a nie mącą w mojej codzienności. Kris, wywal te pieprzone "ale"!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "ale" wiążą się tylko ze mną i nie umiem ich wyrzucić. Czasem po prostu się nie da. To nie jego wina. On jest idealny a ja to ja.

      Usuń
    2. Kris, miałem tak samo... ale nie zrobimy kroku naprzód, jeśli nie wyrzucimy cząstki siebie, jaką są owe "ale". czasami po prostu trzeba się ich pozbyć, nie gdybać... przyjmij dar dnia dzisiejszego i pozwól mu się rozwijać bez filozofowania. mogę Ci powiedzieć uczciwie, że warto!!! tego nauczono mnie na DDA. poczuj się w pełni wolny i szczęśliwy...

      ściskam,
      krzysiek

      Usuń